Zegary decoupage - okrągłe sprzedane, różany podarowany Gabrysi i Przemkowi by odliczał wspólnie spędzone chwile :)
Ogólnie rzecz biorąc powinnam być z siebie zadowolona - nie na tyle przeciętna, by zlewać się z szarzyzną tłumu, nie na tyle wybitna, by wyewoluować w odludka i odszczepieńca, co się go palcami wytyka, a dzieci we wsi rzucają weń kamieniami (choć osobowościowo bliższa jestem drugiej opcji). Nie oszukujmy się jednak (a raczej ja się jednak nie oszukuję), że wymienione wyżej "ułamki" talentu czynią ze mnie kogoś wyjątkowego. W zasadzie istnieje caaaaaaaałkiem pokaźna grupa osobników mojej płci, która dysponuje równie pozornie-olśniewającym zespołem cech i talencików, pozwalającym im czuć się "małymi artystkami" robiącymi "nastrojowe zdjęcia", "wesołe aniołki", "misternie-koralikową biżuterię", "tajemnicze grafiki" itd. itp. itd. ... Co więcej często bywa, że radosną twórczość owych istotek adoruje nie tylko ścisłe grono znajomych i rodziny, ale i "finansowo doceniają" użytkownicy internetowych "galerii" typu wylęgarnia.pl czy pakamera.pl, nie wspomnę już o szerszych kręgach wzajemnej adoracji jak np. festiwal Progressteron. Brzmi to może trochę sarkastycznie (i poniekąd powinno, bo akurat o "finansowe docenienie" jestem piekielnie zazdrosna) ale jednocześnie wyśmiewając ich (a ponieważ również należę do tej grupy - zatem i swój) "artyzm" (za wielkie słowo w stosunku do niewielkich przeważnie umiejętności) doceniam przedsiębiorczość, przebojowość, wytrwałość, zawziętość, konsekwencję i pracowitość tych pań - a zatem cechy kupieckie (leżące na przeciwnej szli), które doprowadziły je do mniejszych lub większych "sukcesów" i mniejszej lub większej "popularności". Co nie zmienia faktu, że - reasumując - jednak tonę w szarzyźnie - jeno nieco o innym odcieniu.
Kolejne "decoupage'owe czasomierze ścienne" - kwadratowy lawendowy i bluszczowy z motylkami czekają na nabywców, reszta szczęśliwie sprzedana :)
cdn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz