piątek, 7 maja 2010

Blogowa odezwa do narodu (wstępu cz.5 i ostatnia zarazem)

Drewniane, malowane Anioły - dla Pani Anny (po lewej) i nowopobranych Justyny i Szymona (po prawej)

I tu zaczyna się właściwa historia tego bloga... Mianowicie po trzech dniach leżenia w depresji i marazmie doszłam do genialnego wniosku, że albo pozostanę "zerem" (gdyż nie udało mi się temu zaprzeczyć w prosty i wygodny sposób), albo wezmę się w garść, stawię czoła prawdzie (i tu wracamy do początkowego stwierdzenia, iż to szczerość, a nie ciekawość prowadzi do piekła) i postaram się ze wszystkich sił zrobić z siebie Kogoś... (pod symbolem dużej litery w wyrazie "Kogoś" kryje się przekaz - kogoś i "artystycznie" i "kupiecko" lepszego od "S"). A zatem:

ten blog ma być nie tylko dowodem mej narcystycznej potrzeby ciągłego opowiadania o sobie; nie tylko motywacją i "batem", by powziętego planu nie trafił szlak z powodu przedwczesnego znudzenia; nie tylko zabezpieczeniem na wypadek jakby mi się nie powiodło (wtedy przynajmniej będę mogła go nieco przeredagować i może ktoś zechce wydać go jako książkę - oczywiście o ile będziecie ze mną ładnie współpracować: pisać dużo komentarzy, zachwycać się mym stylem, promować bloga wśród znajomych etc. etc. ;) ) Ten blog ma być swojego rodzaju tutorialem, brykiem, skryptem (wszak najlepiej sprzedają się encyklopedie, leksykony, poradniki i przewodniki :)) - w jaki sposób, na przekór wszystkiemu i wszystkim: na przekór prawom gospodarki, zapotrzebowaniom rynku, zdrowemu rozsądkowi i bezwzględnej logice, sceptycznie nastawionej rodzinie i drwiącym znajomym... - temu wszystkiemu na przekór - robić to co się lubi, czerpać z tego zyski i być z tego zadowolonym. (i w tym wszystkim lepszym od "S")

Aniołów ciąg dalszy - od lewej: dla Basi, dla Marcina, dla Juliusza

Podejrzewam, że wśród was (Moi Drodzy Potencjalni Czytelnicy) jest dosyć spora grupa osób, która podobnie jak ja została obdarzona pewną dozą talentu i chęcią, aby coś produktywnego z tym talentem zrobić. "Wytwarzanie do szuflady" może i jest romantyczne (ach, te przedsenne marzenia, że docenią nas dopiero po śmierci "późne wnuki"...) ale niektórzy uważają, że "paradygmat romantyczny" się już skończył, a osobiście jestem przekonana, że większą satysfakcję i korzyści (zarówno materialne jak duchowe) daje jednak bycie docenionym za życia. Coś mi podpowiada, że takie jest również wasze zdanie (a przynajmniej chciałabym żeby było) - brakuje wam jednak (podobnie jak mi do niedawna) pomysłu i determinacji - w jaki sposób swe pobożne życzenia wprowadzić w czyn. Zawrzyjmy zatem układ. Jeśli chcecie może to być metafizyczny układ między autorem a czytelnikiem, jeśli zaś wolicie może być to układ między mistrzem a uczniem (chociaż wątpię, aby ktoś lubił stawiać się w roli ucznia), jeśli takie wasze życzenie można to także nazwać układem między prekursorem-zdobywcą nadstawiającym własnego karku, by jego wspomożyciel-zwierzchnik (i was widzę w tym kostiumie) mógł bezpiecznie podążyć jego śladem. Czytajcie mnie a ja będę działać. Jestem pewna, że daleko razem zajdziemy.

Od góry, od lewej - Anioła dla Eli, Anioł rodziny "K", Anioł dla Pana Witka, Anioł Artura, ślubny Anioł Ewy i Bastka, Anioł mojego Draka

Brak komentarzy: