poniedziałek, 5 listopada 2012

kajdanki ze światła i kolorów...

Gregory już na świecie - od miesiąca
hormony wracają do normy, twórcze napięcie rośnie - aby wykazać się przed nowo narodzonym synem
z tych wszystkich depresji przedporodowych i poporodowych wybuchły mi w rękach kolory - w świetle i przestrzeni chłodnego szkła
- takie szczęśliwe modułowe kajdanki - eleganckie i radosne i figlarne...
nawet "pierwszośniegowe" i "proświąteczne" też się stworzyły ;)
ktoś chce się zakuć? 







wtorek, 23 października 2012

BB...

muszę się pochwalić jaki mi w domu rośnie Bernaś Biżuteryjek :)
dorwało się dziecko do modułowych koralików mamy, do rzemieni, do łańcuszków i ozdobnych pudełeczek - i przepadło
Bernasiu Biżuterjku - mama jest dumna :)


czwartek, 5 lipca 2012

wartościowanie


jak sprawdza się swoją wartość?

czy jeśli traktuje się nas jak powietrze, to znaczy, że jesteśmy lekkie, zwiewne, nie można bez nas żyć?...
czy jeśli nie widzi się naszego zmęczenia i wyczerpania, to znaczy, że jesteśmy tak czarujące, tak urocze, że bijący od nas blask piękności przyćmiewa sińce pod oczami?...
czy jeśli obwinia się nas o wszystko, to znaczy, że jesteśmy jak boginie - skinienie naszego palca rzuca świat do naszych boskich stóp i marszcząc boskie brwi ferujemy śmiertelne wyroki?...

ile jesteśmy warte
kiedy nikomu nie zależy na wycenie?

czasami, robiąc biżuterię myślałam, że jestem wyjątkowa, że to mnie w pewien sposób wyróżnia, nawet jeśli jest zwyczajnym, w pełni łatwo dla każdego wyuczalnym nawlekaniem fragmentów łańcuszka, zaciskaniem koluszek, wytapianiem kulek na końcu srebrnego drucika... a teraz pustka 
- omija mnie zapach ciasta wyciągniętego z piekarnika... coraz mniej czuję się sobą

nie wszystko można zgonić na burzę hormonów
przynajmniej Dobry Bóg zostawił nam kawę

crimson coffee




wtorek, 5 czerwca 2012

Przywiązana wróżka...

naszło mnie na dziwnokształty i przywiązanie. każdy łańcuszek ma coś ze średniowiecza, albo opustoszałego zamku, po którym gonią się zjawy... puste otwory do innego świata, coś z tarczy, coś z kosmicznego statku... słabość do koloru fioletowego - zamglonego w pastylkach, przejrzystego w nabitej oponce, świetlistego w równościanie cyrkonii...
taka metalowa wróżka z nieznanej książki dla trochę starszych dzieci - przywiązana, by nie znikła zbyt szybko...

Bonded Fairy




sobota, 26 maja 2012

Fioletowy płomień

wciąż walczę z oprawą kamieni... a w deszczowe dni, takie jak dziś wypełnia mnie przekonanie, że nie daje i nigdy nie dam rady.
dlatego zaglądam do mych kolorowych szkatułek i wynajduję najpiękniejsze kamyczki - labradory, ametysty, granaty, kamienie ksieżycowe... i wyobrażam je sobie ujęte w łagodną linię srebrnej taśmy... zamawiam kawał blachy, piłkę włosową, taśmę odgrzebuję w szafie i czekam aż dotrze przesyłka.
w między czasie dzielę się z Wami Lirien - oprawą jako-taką nad, którą buchają fioletowe płomienie...




czwartek, 17 maja 2012

Drzewko życia

czasami odczuwam potrzebę infantylizmu - dziecięcej mądrości, gdzie wszechświat zamyka się w obrębie koła, trójkąta, kwadratu. a gdzieś za uszami wciąż mi ćwierkolą małe ptaszki, a na wietrze stuka melodyjnie bambusowy dzwonek... korzenie są jak macki meduz - ciągnięte ku górze, do światła. w głębinach ziemi złapały krople rubinytów i różowego kwarcu - małe embriony cudzych myśli, które mają moc wykiełkować w co zechcą.

ot - Drzewko życia, którego nie można zasadzić w ogrodzie - z dziuplą pełną malinowych lodów.





wtorek, 8 maja 2012

Nadrabianie zaległości

szkwał powoli mija, w ręce ciepła herbata, w domu cisza
otworzyłam szafkę z zapomnianymi narzędziami i plastikowymi pudełeczkami pełnymi starych minerałów...
oswajam się z poczuciem winy - zaniechanie kłuje najbardziej, gdy mija - gdy nie pozwala się mu "dojrzeć" do pełnego "porzucenia"
jeszcze nie sięga - patrzę tępo na porządek w szafce i mam wrażenie, że wszystko w niej mnie nienawidzi... szczególnie dwa labradory z osobistej wymianki, którą zaczęłam chyba ponad rok temu i skończyć do dziś nie mogę - jestem okropna
zaniechanie zaczęło się wirtualnie - przestałam pisać, wrzucać zdjęcia, wystawiać w galeriach...
muszę sobie dodać odwagi i otuchy - pomału, szczątkowo zacząć nadrabiać, rozruszać się, rozpędzić

Green Talisman
ręcznie rzeźbiony Art Clay Silver, oksyda nadająca cienie, awenturyny, kwarc szary...
nawet nie pamiętam kiedy to było





niedziela, 6 maja 2012

Wściekłość i wrzask

... na siebie, że nie potrafię się zmobilizować,
na otoczenie, że nie potrafi mnie zmobilizować,
na pracę, że przestała mnie mobilizować do czegokolwiek (a szczególnie do pracy),
na koleżanki, że porodziły albo robią kariery i nie mają czasu zupełnie jak ja,
na kolegów, że się pożenili lub żenią i skurwiele nie zapraszają na wesela,
na kota, że wykopuje świeżo posadzone kwiatki na balkonie, n
a kościół, że przestałam do niego chodzić a kolejna niedziela,
na spożywczak na dole, że nie ma piwa bezalkoholowego
i na hormony co buzują pod czachą choć to już 16 tydzień!

w zasadzie czuję się dobrze - gdy się przytulam do Maluszka zasypiając razem z nim o ósmej wieczorem

a tak "burza w szklance wody" - zastanawialiście się kiedyś nad rozpaczliwością tego sformułowania?...

Seaborn Spirit - to co we mnie