poniedziałek, 28 czerwca 2010

Iluminacja i piękno jemenickiej biżuterii :)

Spotkało mnie dzisiaj coś absolutnie niesamowitego! Coś lepszego niż wszystkie Jubinale i Giełdy Minerałów i biżuterii razem wzięte! Coś tak pocieszającego, budującego, inspirującego i mobilizującego że uśmiech nie schodzi z twarzy od godziny 10:00 i chce mi się śpiewać i skakać i w ogóle, co, zapewniam was, niepodobne jest do mnie w ogóle! :) Coś za co mojemu kochanemu Tacie będę wdzięczna do końca życia! Szczegóły:
Jak co roku tak i teraz w wakacje odbywa się w naszym pięknym Krakowie na Kazimierzu – już 20 jubileuszowy Festiwal Kultury Żydowskiej... zawsze w imprezie tej uczestniczyłam bardzo czynnie i pełno mnie było na wykładach i warsztatach, a najbardziej na koncertach, jednakże z okazji mego Małego Maleństwa w tym roku odpuściłam sobie nieco... teraz wiem, że skończyłoby się to k a t a s t r o f ą gdyby nie mój Tato - festiwalowy jak i koncertowo-przede wszystkim-jazzowy maniak jeszcze większy niż ja – który w sobotę przytknął mi przed nos program festiwalu z zaznaczoną zielonym pisakiem informacją:Po czym widząc mą rozdziawioną buzią dodał: Jak chcesz, to zostanę z Małym. :) Tak, wiem - mój Tato jest rewelacyjny. :) Poszłam zaciekawiona i niezmiernie rada aczkolwiek zdystansowana – aaa pewnie wielki artysta wykona nudny pokaz dla lamerów łącząc trzy gotowe elementy w jeden kolczyk a potem skupi się na wciśnięciu bogatym Żydom swych artystycznych wyrobów po artystyczno-żydowsko-festiowalowej cenie... Jakże się, chwała Bogu, myliłam!!! Pokaz był absolutnie, niezaprzeczalnie i profesjonalnie rewelacyjny! Oczywiście zamiast grzecznie usiąść na przygotowanych krzesełkach wcisnęłam się między standy, w których eksponowane były misterne, filigranowye wyroby Pana Ben-Zion Davida
(ósme pokolenie jubilerskich mistrzów z Jemenu, od wieków wykonujących tradycyjną biżuterię za pomocą prostych narzędzi przekazywanych wraz z zawodem z ojca na syna – Ben-Zion David łączy wiekowa tradycję z własnym, nowoczesnym wzornictwem – jego prace wystawiane są w Ha’aretz Museum w Tel Avivie i autorskiej galerii na starym mieście w Jaffie; Ben-Zion David był pięciokrotnym laureatem nagrody „Accent Magazine”), skąd doskonale widziałam drewniany stół, wszystko co na nim było i wszystko, co artysta z tym robił. A robił filigranowy pierścień, według tradycyjnych jemenickich wzorów!
(wybaczcie jakość zdjęć - w żadnym świetle fotografowałam otrzymaną na warsztatach małą broszurkę)

Dla mnie (już pomijając, że wśród polsko-żydowsko-niemiecko-brytyjsko-amerykańskiej widowni byłam jedyną osobą trudniącą się – a raczej zaczynającą trudnić się wyrobem autorskiej srebrnej biżuterii – reszta przybyła z konsumenckiej, nie zawodowej ciekawości) absolutny hit, bo ze wszystkich biżuteryjnych wyrobów (kolczyki, wisiorki, korale, bransoletki...) wykonanie pierścionka wywołuje u mnie największy lęk i bezradność (po cichu wyjawię, że już jeden próbowałam zrobić z AC ale próba zakończyła się katastrofą...) – toteż przyglądałam się poszczególnym etapom pracy z takim przejęciem, podekscytowaniem i wytrzeszczem oczu, że gdyby widział mnie ktoś z boku, z pewnością wybuchłby gromkim śmiechem (profan!). Z namaszczeniem dotykałam poszczególnych elementów – w palcach próbowałam giętkość drutów o różnej grubości, delikatnie gładziłam opuszkami sploty tradycyjnych wzorów Mazwi, M’dakah i Magrool, dłuuugo wpatrywałam się w miejsca lutowanych złączeń doceniając ich „niewidzialność” dla „zwykłego oka” i ciekawą kolorystykę po wypaleniu, która znikła dopiero w kąpieli w kwasie...
W przeciągu półtorej godziny niemożliwe stało się dla mnie możliwe. Może to trochę pompatycznie brzmi (wszak jeszcze nie ochłonęłam z przedpołudniowych wrażeń!) ale magia tego spotkania – przynajmniej dla mnie – polegała właśnie na tym, że przekonałam się, że do zrobienia czegoś absolutnie pięknego, misternego, delikatnego, precyzyjnego i filigranowego ;) nie potrzeba wcale niestworzonych rzeczy, specjalistycznych maszyn i narzędzi, pięciu lat studiów na wydziale artystycznego projektowania biżuterii, tony drogocennego materiału i Bóg wie jakiej filozofii. Palnik gazowy, ceramiczna płytka, żelazna kratka, obcęgi, pęseta, metalowy i gumowy młotek, mandryla (której akurat artysta sobie zapomniał i kształtował pierścień na trzonku od młotka :)), żelazna płytka z dziurkami do przeciągania drutu (raczej jako eksponat muzealny, gdyż w dzisiaj można kupić gotowy drut o przeróżnych grubościach), żelazna płytka z wzorami, które potem można odciskać na drucie, żelazny cieniutki drucik, srebrny drut, woda, boraks, srebrny pył, kwas solny, substancja oksydująca (siarczek), szmatka do polerowania, dwie ręce i umiejętności (do nabycia bez pomocy Master Card ani Visy).
Zwinąć, uciąć, odbić, uciąć, na małej rurce uformować spiralę – spłaszczyć klepiąc młotkiem, uciąć, odmierzyć takie same długości, uciąć, złożyć razem i związać żelaznym drucikiem, zamoczyć, od spodu posypać srebrnym pyłem wymieszanym z boraksem, wypalić, jeszcze raz, wypalić, uformować na mandryli tudzież trzonku od młotka, związać żelaznym drucikiem, posypać srebrnym pyłem z boraksem, wypalić, ozdobić (borax+wypalenie) srebrnym kwiatuszkiem utworzonym ze złączonych 7 srebrnych kuleczek i dwoma srebrnymi rombami wyciętymi ze srebrnej taśmy o średnicy 4mm, wykąpać w kwasie, zoksydować, wypolerować. Sprzedać. Rany Boskie, jakie to proste jak się wie jak to zrobić!!!!! A kiedy patrzycie na taki pierścionek w gablocie wyłożonej bordowym aksamitem, błyszczący w punktowym świetle sklepu – jakie to piękne, jakie misterne, ileż pracy i cierpliwości to musiało kosztować, ileż kunsztu zostało w to włożone (zobaczcie na metce) – niedościgniony, niedosiężny wyrób wysoce artystyczny, który możemy kupić ale nigdy nie zdołamy posiąść tajemnicy jego narodzin... No to ja właśnie dzisiaj tę tajemnicę posiadłam! A trzeba wam wiedzieć, że jak mało co – kocham posiadać, zwłaszcza takie, tajemnice. :) Przyjdzie czas, że sprawdzę jej „prawdziwość” w rzeczywistości! Tylko uzupełnię mój warsztat :) Ale najważniejsze już się dokonało – drzwi zostały otwarte – nowa przestrzeń silversmith’ingu („srebrnego jubilermistrzostwa”) rozpościera się przede mną – bo najważniejsze jest „know how” (wiedzieć jak) :)

Serdecznie polecam obejrzenie przepięknych prac Pana Ben-Zion Davida na jego stronie internetowej: www.yemenite-art.com
Osobiście nie omieszkałam zaopatrzyć się w jedną z nich prezentowaną na wystawie towarzyszącej warsztatom – oto ona:

Ametyst w srebrnej, filigranowej oprawie.

Jeśli ktoś miałby ochotę na „warsztaty Jemenickiej biżuterii” można się na nie wybrać jeszcze przez ten tydzień codziennie (wt, śr, czw, pt) w godzinach 10:00-11:30 do „Domu Esterki” na ul. Krakowskiej 46 (wstęp 20zł) – gorąco polecam!

3 komentarze:

zuzannasofia pisze...

zachęcam do pisania komentarzy :)

Unknown pisze...

cieszę się, że sięPani tak bardzo podobało - więc dzielę siędobrą wiadomością, że w tym roku Benzion Dawid przyjedzie ponownie na Festiwal - zapraszam już dzisiaj :)
pozdrawiam, Robert Gądek

Hebbe pisze...

Że też ja dopiero dzisiaj odkryłam ten wpis... Takie fajne warsztaty mnie ominęły:(.
Chimero, a co z Twoją biżuterią? Coś cicho na blogu, a szkoda, bo fajnie się czytało i oglądało...