piątek, 11 czerwca 2010

Narzekania fotograficzne i kolejne 0

W robieniu biżuterii najbardziej nie lubię robienia zdjęć. A przykrą prawdą jest, że o ile nie umiesz robić zdjęć lub nie masz pod ręką kogoś kto umie robić zdjęcia (i z przyjemnością poświęci długie godziny na wysłuchiwaniu twoich wytycznych odnośnie jak ty byś widział tą fotkę i kolejną, i kolejną, i kolejną, i kolejną....) samo umienie robienia biżuterii nie na wiele się zda - bo któż ją zobaczy? (No chyba że się ma miejscówkę w jakiejś miłej, namacalnej galeryjce, na którejś z turystycznych uliczek przy dodatkowym założeniu, że właściciel owej galeryjki nie zarabia na nas więcej niż my na swej pracy, co jest powszechną praktyką właścicieli galeryjek na wszystkich turystycznych uliczkach) Przy tym zdjęcia muszą być dobrej jakości i ciekawie zaaranżowane – muszą być same w sobie reklamą zachęcającą potencjalnego nabywcę do „chcenia mienia” tego właśnie naszyjnika lub tych właśnie kolczyków (i w dodatku powinny zapewniać, że dany wyrób w uchu lub na dekolcie będzie się prezentował równie olśniewająco co na planie w naszej „pracowni fotograficznej”). Tak, tak – robienie zdjęć biżuterii jest moim zdaniem o wiele trudniejsze niż uwiecznianie wakacyjnych landshaftów czy rodzinnych portretów – takie fotografie muszą nęcić, ale nie kłamać (w handlu o ile chcemy przetrwać dłużej niż dzień kłamstwo jest wykluczone – o kwestii etyki nie wspominając)... a z tym kłamaniem jest największy problem (przynajmniej ja ze swoim Canonem PowerShot A520 go mam) i to kłamaniem nie bezczelnym, impertynenckim, złośliwym i szczwanym, ale z kłamaniem niezamierzonym – technicznym – polegającym na niedokładnym przetworzeniu obrazu z ludzkiego oka na obraz z cyfrowej matrycy. Zmiennych jest bardzo wiele: ilość pikseli, czułość aparatu, kwestia zbliżeń i ustawień trybu fotografowania, pora dnia, światło, słońce, cień, tło, dodatkowe elementy dekoracyjne, kąt kadru, kolory koralików, moc porannej kawy, wstrząsy fotografującej ręki, ostrość widzenia i oceny... Dlatego tak kocham photoshopowom funkcję „Poziomy” (Ctrl+Alt+L) :D

Magiczne "Ctrl+Alt+L" :D

I chociaż w robieniu biżuterii najbardziej nie lubię robienia zdjęć jakoś sobie z nimi radzę (raz z lepszym raz z gorszym skutkiem) – nie czuję się jednak na tym polu ekspertem zatem wybaczcie, ale osobistych instrukcji (poza photoshopowym magicznym Ctrl+Alt+L) nie będzie. Zamieszczam za to link do wątku na forum biżuteryjnym, gdzie doświadczony moderator radzi w tym względzie co i jak krok po kroku - KURS FOTOGRAFICZNY DLA BIŻUTERYJEK Poniżej zaś prezentuję dwa w jednym – me umiejętności fotograficzne ;) i (co obiecywałam w poprzednich postach) mą biżuterię nie art-clay’ową (z pereł, kamieni półszlachetnych, szklanych koralików i ozdobnych elementów posrebrzanych), od której się wszystko zaczęło:




Od góry: "Perłowe groty/ Pearls spears", "Jadeitowa dusza/Jadeit spirituality", "Ametystowe promienie lodu/Amethyst ice rays", "Okazałość jesieni/Autumn grace". Jesli chcecie zobaczyć więcej zapraszam na deviantART a w przyszłości także na digart.

Ostatnie (chwała Bogu nareszcie słoneczne!) dni wykorzystałam nie tylko na robienie i obrabianie zdjęć – skoro ma się zdjęcia (zrobione i obrobione) to wypadałoby je gdzieś zamieścić – założyłam sobie zatem konta na portalach zrzeszających artystów: digart i deviantART ("S" również „widnieje” na obu – a propos! Przeglądając jej profil na deviantART okazało się, że jednak ma 27lat – zatem mogę się poczuć lepsza, z tego względu, że młodsza - a poza tym, ona zaczynała swoją przygodę z biżuterią i AC w 2008 – czyli dwa lata temu – ja zaczęłam w 2010 zatem teoretycznie mam dwa lata, aby w 2012 – po upływie tego samego czasu - być również biżuteryjnie lepszą od niej ;) Niestety odkryłam również, że oprócz polskich galerii sprzedanie ja „międzynarodowej” – etsy.com, gdzie zarabia całkiem spore pieniądze- nie ma się z resztą co dziwić, Polce czasem trudno wydać 796zł na wisiorek, a na „zagraniczniczce” taka kwota (dokładnie 280.00 USD) nie robi większego wrażenia... Zatem można powiedzieć, że moje zadowolenie odnośnie wieku zrównoważyło się z mym załamaniem odnośnie międzynarodowego grona klientów. Znów magiczne 0). Konto na deviantART jest już całkiem nieźle dopracowane – tak, że zapraszam do zwiedzania (nawet kilku użytkowników zdążyło dodać moje prace do „favourits” – zaskakujące dla mnie, że najbardziej wyróżniony w ten sposób został „Dżin/Gin swirl”- moja najpierwsza AC przygoda, którą w zasadzie uznałam za nieudaną, ale skoro się podoba to cicho o tym sza ;)) Z digartem trochę się zagapiłam – powinnam była założyć tam konto dużo wcześniej, gdyż polityka tego serwisu pozwala na umieszczanie tylko jednej pracy dziennie, zatem zapełnienie galerii trochę potrwa... – ale co się odwlecze to nie uciecze :) Pozakładałam też konta (na razie tylko użytkownika, a nie artysty) w wylegarnia.pl, tenrymania.pl i pakamera.pl – dzisiaj zamierzam wysłać do jednej z nich zgłoszenie swej osoby jako artystki (czyli prośbę o to, abym mogła u nich wystawiać i sprzedawać swe prace) ale jeszcze się nie zdecydowałam, do której i które prace ;) Uwidim.

Na koniec, jakbyście myśleli, że zrobienie i obrobienie zdjęć oraz pozakładanie kont to niewielki wyczyn jak na taką masę zmitrężonego czasu to proszę - przedstawiam jeszcze tą mą działalność dni ostatnich - trzy abażury, których koralikowe ozdobienie zleciła mi Pani Anna – może nie zapierają tchu w piersi, ale zyskały nieco filuterności i ogłady – jak to mówi Pani Anna „zostały oswojone”.


A jutro wybieram się na Jubinale – największe, stricte biżuteryjne (no i troszkę zegarmistrzowskie), środkowoeuropejskie targi, które co roku (teraz będzie ich trzecia edycja) odbywają się w czerwcu w Krakowie :) Sprawozdanie po weekendzie.

Brak komentarzy: