wtorek, 28 grudnia 2010

Sylwestrowe wyzwanie };->

I tak miesiąc grudzień zdobył tytuł Miesiąca Wyzwań! Panie i Panowie przedstawiam Kamę – wspaniałą kobietę z absolutnie niecodzienną wyobraźnią i odważnym i otwartym sercem – mą serdeczną przyjaciółkę i towarzyszkę wielu szalonych pomysłów z radością prowadzanych w czyn. Otóż Kama podczas naszej ostatniej rozmowy telefonicznej zagadnęła niby mimochodem: „słuchaj Zuzka ty dalej zajmujesz się tą biżuterią?...” – pytanie pierwej wydało mi się z deka obraźliwe, ale zważywszy, że z powodów niezależnych nie widziałyśmy się ponad rok puściłam je płazem i oburzenie zamieniając w nonszalancję rzekłam: „ano”. To pociągnęło wątek dalej: „słuchaj a nie zrobiłabyś mi takich kolczyków jakie miała Tina Turner w Mad Maxie, bo przebieram się za nią na sylwestra, a jak łaziłam po różnych sklepach to nigdzie nic nawet na krztynę podobnego nie ma”. Byłam zachwycona! Od razu pomyślałam, że chociaż o „własnym” (w sensie takim, w którym mogłabym osobiście uczestniczyć) przebieranym sylwestrze w tym roku mogę pomarzyć (Berni jest jeszcze za malutki i za bardzo lubi moje mleczko by zostawić go na całą noc z dziadkami) – to chociaż „duchem zaklętym w artefakcie” obecna będę – dyndając u Kamilowych uszu :) Zgodziłam się w przedbiegach - uradowana, rozentuzjazmowana i (choć oglądałam Mad Maxa – wszystkie części – ale wieki temu) nie mająca bladego pojęcia na co się porywam... Równie podekscytowana Kama rzekła jeno: „to wpisz sobie w grafice google – „tina mad max”. Wszystkim, którzy nie pamiętają jak wyglądała Aunty Entity, w którą wcieliła się Tina Turner – zalecam przerwać czytanie i skorzystać z powyższej instrukcji...

Macie?... i jak?... szczena opadła?... - ja jak zobaczyłam wyniki rzekłam se tylko w duchu: „o ja pie..... -ńćset godzin chyba mi zejdzie na wykombinowaniu jak i z czego te kolce (które jak się dobrze przyjrzeć tak właściwie kolcami wcale nie są, tylko dyndają sobie podwieszone do opaski na czole) są zrobione, nie wspominając o czasie i pomyśle JAK je zrobię ja”. Zaraz capnęłam za telefon- wykręciłam numer Kamy i jęłam łajać: „toś dogięła! toś se strój wykombinowała! toś wymyśliła przebranie! większych kolców nie łaska było se wyszukać?! i z czego niby ja mam to zrobić?! i jak?! i przed sylwestrem?!” itd. itp. itd... ale jako, że znamy się nie od wczoraj Kama dobrze wiedziała, że wiązanka tego typu z ust mych płynąca jest oznaką niczego innego jak twórczego szału, amoku inspiracyjnego, dajmoniona pląsającego wśród rozedrganych z podniecenia neuronów... No, bom się rozgadała nie ochłonąwszy jeszcze ze wszystkich wrażeń tego wyzwania – przechodząc do sedna – (w tym miejscu pragniemy z Kamą podziękować memu Tacie – jak z bloga wiecie od zarania czynnie zaangażowanemu w me biżuteryjne, decoupage’owe i wszelkie manualne poczynanie – za wynalezienie w czeluściach piwnicy obfitej siaty z długimi, giętkimi, srebrnymi kablami telefonicznymi o gwiezdnie-metalicznym połysku...) ... - i kolce stały się! Przedstawiam Wam (choć jeszcze bez balowej kiecki) „Aunty Entity 2010”!!! (Po północy przemianujemy tę wersję na „2011” ;)



2 komentarze:

Kamila pisze...

Nic dodać, nic ująć. Joujou poraziła i tym razem, nie mogło być inaczej :) Pięknie Waćpannie dziękuję za czas i energię wniesioną w całe przedsięwzięcie! Już nie mogę doczekać się kontynuacji ;)

Dysiak pisze...

No to żeś kobieto dała czadu. Masz ty i wyobraźnie i talent niema co.