piątek, 13 sierpnia 2010

"Zlutuj to sam" :)

Jako że po dwóch dniach spędzonych na mniej i bardziej udanych próbach lutowania, (w porównaniu ze stanem sprzed tygodnia) poczułam się jak prawdziwy ekspert, postanowiłam wielkodusznie podzielić się z Wami swym bogatym (w sumie może ok. 12 godzinnym) doświadczeniem i w swej łaskawości udzielić kilku rad ;):
- po pierwsze – LUTUJCIE Z LUTEM
- po drugie – lutówka jest po to, aby jej używać, a nie odstawić w kąt z radości, że kupiło się lut
- po trzecie – płytka szamotowa nie przyczepia się do srebrnych kuleczek, gdy po ok. 30 próbach wpadnie się wreszcie na pomysł, aby zastygającą kuleczkę z lekka popchnąć (np. pęsetą) tak, by nie przywarła do podłoża
- po czwarte – w związku z „po trzecim” nie ma potrzeby eksperymentowania z domowej roboty płytką gipsową

A teraz mały przykład nowo-nabytych umiejętności w formie tutoriala „Zlutuj to sam”:


1 – Do lutowania potrzebne nam są: płytka szamotowa (lub inna ognioodporna), lut (tu w drucie), srebrny drut, obcinaki boczne, młotek mosiężny, pęseta samozaciskowa z rączką termoizolacyjną, lutówka (tu Abdek), pędzelek, lutownica = palni gazowy (tu nowiutki, cudowniutki, nietaniutki Dremel VersaTip 2000 :)))
2 – Ze srebrnego drutu odcinamy małe kawałeczki starając się by były tej samej wielkości
3 – Odcięte kawałki drutu układamy na płytce szamotowej i każdy z osobna podgrzewamy palnikiem (najlepiej jak płomień kończy się tuż przed srebrem – wtedy osiągamy największą temperaturę), aż do stopienia – wtedy „płynne srebro” samoistnie ukształtuje się nam w idealna kuleczkę – wtedy cofamy palnik i w momencie zastygania kuleczki (moment ów dość trudno wyczuć, gdyż jest bardzo krótki – to „sekunda” kiedy kuleczka przestaje „świecić” na pomarańczowo) lekko szturchamy ją pęsetą, aby nie przywarła do płytki szamotowej... szturchniemy za wcześnie – kuleczka rozmaże się nam po płytce i pęsecie; szturchniemy zbyt późno – kuleczka przywrze do płytki i oderwiemy ją dopiero z szamotowymi zabrudzeniami na spodzie
4 – Kiedy mamy już przygotowanych kilka srebrnych kuleczek mniej więcej tej samej wielkości... bierzemy się za przygotowanie lutu. Lutu potrzeba naprawdę niewiele dlatego rozklepujemy go mosiężnym młotkiem (na twardej powierzchni np. parapecie, albo płytkach) na płaską „wstążkę”.
5 – Z lutu-wstążki odcinamy w poprzek wąski paseczek, który jeszcze przecinamy na pół (byście dobrze uświadomili sobie skalę - w rogu widać odcięte kawałeczki lutu na tle jednogroszówki)
6 – Kiedy mamy przygotowany lut – trzy srebrne kuleczki ustawiamy w trójkąt, tak by stykały się ze sobą i pędzelkiem nakładamy na nie lutówkę – Abdek, po czym „pomalowane” (lutówka jest bezbarwna, więc na początku jej nie widać) kuleczki ostrożnie podgrzewamy – lutówka zamienia nam się w biały proszek (lub jeśli przygrzejemy bardziej przybiera kolor „złotawy”)
7 – Na tak podgrzany trójkąt z kuleczek nakładamy (najłatwiej pędzelkiem mokrym od lutówki) wcześniej przygotowaną drobinkę lutu – staramy się ją umieścić w samym środku trójkąta – dokładnie między kuleczkami - musimy jednak uważać, by wszystkie kuleczki wciąż się stykały (podgrzana lutówka powinna je nieco skleić ze sobą)
8 – Gdy lut jest na miejscu ogrzewamy wszystko płomieniem (zasada odległości płomienia – jak przy robieniu kuleczek) – zauważymy, że w pewnym momencie lut zacznie się topić – uformuje kuleczkę, która za sekundę wtopi się pomiędzy kuleczki trwale scalając je ze sobą (w rzeczywistości trwa to krócej niż czas poświęcony na przeczytanie tego zdania :) Wtedy szybko odstawiamy lutownicę, by nie podgrzać „za bardzo” i by nie stopić (jak dotąd chronionych przed stopieniem przez lutówkę) kuleczek. W rogu na powiększeniu widać jak powinien wyglądać kuleczkowy trójkąt po prawidłowym zlutowaniu.
9 – Takie kuleczkowe trójkąciki mogą posłużyć np. jako ozdoba w bazie do kolczyka :) lub wisiorka :) lub bransoletki :) lub breloczka :) lub pierścionka :) lub wysilcie jeszcze wodze fantazji :)

2 komentarze:

Niwka pisze...

Chimero, trafiłam na Twój blog przypadkiem, ale już wiem, że często będę zaglądać:-) To bardzo fajne z Twojej strony, że postanowiłaś dzielić się swoimi doświadczeniami. Ja sama jeszcze nie miałam okazji zmierzyć się z palnikiem, ale już niedługo;-) Mam nadzieję, że nie poddałaś się i niedługo zobaczymy co wyszło z Izoldy:)

Będę chciała zacząć od topienia kuleczek i tworzenia z nich np. trójkątów. Powiedz tylko, czy do tego celu używałaś drutu próby 930 czy 999?

Pozdrawiam:) Karolina

zuzannasofia pisze...

Hej! Strasznie się cieszę, że me próby mogą się komuś przydać :) w sumie to mi trochę głupio, że tutoriale o lutowaniu robię w sumie tak mało o tym wiedząc (oj jak mało! - zrozumiałam to dopiero przy Izoldzie - nad którą się nie poddałam ale usilnie pracuję- toteż na razie nie pisze na blogu bo cały czas "Izolduję" - jeśli można tak powiedzieć ;)) (o nawet mi się rymło!) A drutu używam 999. Niedługo mam nadzieję skończę Izoldę - pokażę efekty i podzielę się nowymi wrażeniami z kolejnego kręgu lutowniczego wtajemniczenia hehe ;) więc zapraszam do śledzenia bloga - i cierpliwości.

gorąco pozdrawiam! :)