piątek, 12 listopada 2010

Fabryka Decoupage'owych Zegarów Bis

Główka myśli o biżuterii (niech żyje mikołajkowa zagwozdka! :) a niespokojne rączki pracują (pisałam już, że mam „syndrom niespokojnych rączek”?) TŻ wścieka się, że laptopa gdzie nie ma rozłożyć – ale cóż – cały stół (jak długi i szeroki) znów przejęła Fabryka Decoupage’owych Zegarów (robionych z ikeowskich lusterek... - swoją drogą ciekawe czy znajdę szklarza, co mi otworki na mechanizm zechce wywiercić w tych lusterkach...) i tym razem także Kalendarzy (z deseczek :). Berni pełza mi pod nogami a ja radośnie wymachuję pędzlami :) (na poprawę humoru zawsze polecam częstochowskie rymy!) – efekty będę prezentować sukcesywnie – oto pierwsze:


Lawenda jest ulubionym motywem decoupażystów... i konsumentów (ciekawe komu spodobała się pierwej....) ;) Ale ja nie poddaję się masowo-modowym trendom i popularno-populistycznym pseudo-gustom! Moja lawenda jest inna - z Hvaru – z lawendowego edenu śródziemnomorza – pachnie nadmorskim wiatrem!... A przynajmniej taka mam wersję dla siebie i do druku... ;)


A ten wzór jest (a raczej był, bo wykorzystałam już ostatnią serwetkę – chlip, chlip ;( jednym z moich ulubionych – taki pozytywny i lekki, a jednocześnie... nie mogę oprzeć się wrażeniu, że te tulipany mają coś w sobie z „poważnych” martwych natur holenderkich mistrzów...

Brak komentarzy: